Krzątałam się po domku, coś tam zrobiłam, gdzieś tam zajrzałam, kogoś podrapałam za uszkiem :)
Za oknem spokój, błogostan, sielanka, kolejny leniwy dzień - można rzec.
Po chwili... coś się zaczyna dziać...
Wiatr, ulewa, grad. Nie zrobiłam zdjęć, bo ratowałam kwiatki na balkonie.
Burza, jak szybko przyszła - tak szybko się skończyła. Oceniałam właśnie straty w "moim ogrodzie", kiedy moj D, wyszeptał mi do ucha: "podnieś głowę".
Cała złość na burzę za zburzenie takiego błogostanu, za sponiewierane kwiaty, za moje mokre włosy
MINĘŁA w jednej sekundzie!
Pozdrawiam,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każde pozostawione przez Ciebie słowo...