.
.
.
.
.

wtorek, 23 sierpnia 2011

Obcy...

Jak przystało na grzeczną i stateczną "słomianą wdowę" wieczór spędzam
z Wami - drogie bloggowe koleżanki :)
Oglądam, przeglądam, zaglądam, wzdycham, zachwycam się, zazdroszczę niejednokrotnie ;)
Cuda, cuda, cuda piękne u Was , moje miłe!
Pochłonięta bloggowym światem nie dostrzegam prawie nic dokoła mnie,
ale... słuch mam dobry i co chwila dobiega do mnie dziwny odgłos!
raz, drugi, trzeci...
W końcu zaczęłam się rozglądać i... zamarłam!
Nie wiem, czy z zachwytu, czy z przerażenia, czy też z obu przyczyn naraz :)
Na ścianie siedział ON... (może to Ona, ale jako baba wolę ON-ego)

Pędem poleciałam po słoik i drżącymi rekami złapałam gościa,
 jednocześnie uważając, żeby go nie uszkodzić!
Pietra miałam jak cholera, bo gdyby skoczył
- słoik poleciałby w powietrze, potem z hukiem pewnie by się roztrzaskał o ziemie,
a ja... z krzykiem uciekałabym na oślep przed siebie!!!
Ha, ha, ha, ale ze mnie bohaterka


- "malutkiego" 10-centymetrowego świerszcza się boi!



Zdjęcia kiepskie, bo na szybko i ciemno już,
a poza tym zielony gość nie chciał pozować i cały czas łaził....



poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Wieczorową porą...

Wieczór...
z głośników cicho sączy się muzyka, z półki dociera słabe światło lampki...


a ja... tak sobie siedzę i myślę...
Jak to się czasami różnie i dziwnie w życiu układa...
"Raz na wozie, raz pod wozem..." - jak mówi stare porzekadło.
Prawda! w 100% prawda!



Każdego dnia przeżywamy różne emocje, jesteśmy uczestnikami
zwykłych lub niezwykłych sytuacji,
spotykamy mniej lub bardziej przyjazne osoby... ciągle coś się dzieje.
Jako, że jestem bardzo konkretną i rzeczową osobą,
chciałaby mieć wszystko zaplanowane, poukładane,
zapięte na ostatni guzik!
I... guzik z pętelką!
- co chwila coś mnie zaskakuje, coś idzie nie tak, jak miało być,
coś się gmatwa albo niespodziewanie coś się samo rozwiązuje...



Zastanawiam się, co mnie skłoniło do tych wszystkich przemyśleń i refleksji...
Chyba czuję się trochę samotna i "opuszczona".
Niby czas mam wypełniony po brzegi: praca, zakupy, dom, do szpitala
- i wszystko pędem, z wywalonym jęzorem...
a jednak wieczory są puste... zimne... i takie inne niż do tej pory.

Z drugiej strony chyba dobrze jest zwolnić choć na chwilkę,
zastanowić się i pomyśleć...
nawet nad tak oczywistymi rzeczami...


... i spojrzeć w te czarne,
kochające bezgraniczną i bezinteresowną miłością oczy...



sobota, 6 sierpnia 2011

Zamienniki dla ratowania mej psychiki...

Zauroczenie...


tak, chyba tak mogę nazwać to,
co poczułam, kiedy zobaczyłam te przepiękne
korony -świeczniki.
 


Kupiłam... a jakże, całe 2 sztuki
i wzdycham... no chyba należy mi się odrobina przyjemności :)
Przez brak koło mnie mojego D. i związaną z tym czasową samotność, zauważyłam u siebie dziwną przypadłość:
brak jednego - próbuję sobie zrekompensować posiadaniem czegoś innego... 


Mam nadzieję, że nie "pokręci mi się" do końca w głowie i nie stanę się klamociarą,
która znosi do domu co się da...?



Samotność...

Jako, że od środy jestem (siła wyższa!) "słomianą wdową", a mój D. leży w szpitalu - nie wiem co ze sobą zrobić?!?!

Zawiozłam mojego biednego chłopinę do szpitala; oboje myśleliśmy, że 2-3 tygodnie załatwią sprawę, a tu... NIEmiła niespodzianka - pobyt "troszkę" się przedłuży... do 2-3 MIESIĘCY.
Szok!!!
I tak, czeka nas (piszę nas, no bo przecież mąż i żona to jedność :) ):
operacja --> rehabilitacja --> druga operacja --> kolejna rehabilitacja 
Chodzę (raczej łażę) po domu, nie wiem, co ze sobą zrobić - a do zrobienia mam dużo...
A jak nie chodzę po domu, to jeżdżę do szpitala 2-3 razy dziennie...
I tak w kółko... urlop mi zlatuje...
Dla polepszenia nastroju "pstryknęłam" kilka różanych fotek - bo aktualnie mam FAZĘ RÓŻANĄ!

Trochę pstrykam, próbuję coś poczytać - nic mnie nie cieszy..


PS. Chciałabym bardzo podziękować Ani z Aleja 57 
za wyróżnienie :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...