.
.
.
.
.

sobota, 31 marca 2012

TROCHĘ KOLORU DLA PRZEŁAMANIA SZAROŚCI ZA OKNEM


Obudziłam się z bólem głowy...
Za oknem szaro ;(   buro ;(   leje deszcz ;(
(całe szczęście, że okna umyłam  w zeszłym tygodniu...)
w domu ciemno i jakoś tak mało przyjemnie !?!?!


Trzeba ratować psychikę przed zdominowaniem przez negatywne myśli i kiepskie nastawienie
- pomyślałam i... ruszyłam do boju!
Różowe hiacynty na stół!
 ( kolejna partia zakwitła - z pędzonych cebul - o pędzeniu cebul pisałam TU )


I tak:
- na nogi wciągnęłam "warm socks"...
- na grzbiet zarzuciłam mięciutką bluzę...
- świece poustawiałam gdzie się da...
- cieplutką SŁODKĄ kawusię zaparzyłam....


MAM NADZIEJĘ, ŻE PRZETRWAM!

amaggie

czwartek, 29 marca 2012

Pomysłowy Dobromir w wolnej chwili, czyli... OBRAZKOWO-SŁOWNE ETYKIETY DO DONICZEK

Cześć Dziewczęta!
( Pana nadal nie widzę żadnego hi! hi! )

Dziękuję Wam za tak wiele miłych słów...
za to, że jesteście...
i... że do mnie zaglądacie ;)

Dzisiaj króciutko, bo czas goni jak szalony, 
a przede mną jeszcze tyle do zrobienia...
Święta już za progiem, a ja zamiast skupić się na dekoracjach
poświęciłam się twórczym zachciankom ;)


Jakiś czas temu posiałam zioła, posadziłam cebulki
i męczył mnie widok "powtykanych" karteluszek, które ujawniały zawartość doniczek.

Dzisiaj w pracy miałam wolną chwilkę - czyt. nie było szefa R. :)
postanowiłam zrobić "etykietki" obrazkowo-słowne.


Pokombinowałam z obrazkami, dodałam podpisy, wydrukowałam
i pędem do domciu!

Potem już tylko nożyczki, klej, patyczki do szaszłyków
i....


G O T O W E ! ! !


Śmiem twierdzić, że doniczki prezentują się o wiele lepiej ;)
Na razie stoją w domu na parapecie więc nic im nie grozi, 
ale przed wystawieniem na balkon "maznę" lakierem 
w celu zabezpieczenia przed wilgocią i ewentualnym deszczem...

MIŁEGO WIECZORKU WAM ŻYCZĘ ;)
amaggie

środa, 21 marca 2012

Jak truskawki pokonały moją wściekłość...

Myślałam, że go rozszarpię! Dobrze, że była to tylko rozmowa telefoniczna, bo... gdyby stał koło mnie - naprawdę nie wiem, co bym zrobiła... Ten człowiek potrafi swoim beznamiętnym, nie znoszącym sprzeciwu tonem doprowadzić  do szału nawet tak pogodną i wiele rozumiejącą osobę jak ja... Trzepnęłam słuchawką z takim impetem, że aż się przestraszyłam, że ją rozpierniczyłam! - na moje szczęście ocalała bidulka i dalej będzie mi służyć w trakcie odrabiania pańszczyzny...
Mowa, oczywiście o moim szefie R. - facecie o dwóch obliczach... tym ludzkim i tym "to ja tu jestem szefem...". Rzadko komu, tak - jak jemu - udaje się mnie wyprowadzić z równowagi... czasami myślę, że robi to złośliwie (tylko po co???). Cała sytuacja miała miejsce 10 min. przed końcem pracy, czyli firmę opuściłam naładowana mega-negatywnymi emocjami, których nie mogłam się pozbyć, choć bardzo tego chciałam!
Wiem! - pomyślałam - pojadę do sklepu, pokręcę się troszkę między półkami - może mi przejdzie...


         
Do domu wróciłam w nieco lepszym nastroju, już bez obaw, że będę szukała "dziury w całym", aż w końcu znajdę coś, do czego będę mogła się przyczepić i... popsuję humory wszystkim ;(
Nie dość, że wróciłam spokojniejsza, to jeszcze przytaszczyłam ze sobą pakę! (250 g) truskaweczek...
I to był strzał w 10!


I tak oto, moja wściekłość ustąpiła miejsce błogostanowi, samozadowoleniu i poczuciu spełnienia, bo truskawki - podane jak na pierwszym zdjęciu - bardzo się rodzince podobały... Gromkim "achom" i "echom" nie było końca, a buziole umazane czekoladą wyglądał bardzo pociesznie!


Truskawki nie tylko ładnie wyglądały, ale smakowały prawie tak, jak te w czerwcu - czyli wszystko wyszło tak, jak tylko mogłam sobie wymarzyć :)




niedziela, 18 marca 2012

Wiosna pełną gębą i... szafirki - moje małe zwycięstwo...

Wiosna! 
Tak... od wczoraj chodzę jak opętana i wszędzie, gdzie tylko mogę doszukuję się jej oznak ;) Słoneczko i temp. + 18 st.C zrobiły swoje... Kiedy tylko mogłam wyskakiwałam na balkon i stałam jak skamieniała... czułam to ciepełko, którym słońce raczyło się z  nami podzielić... otulał mnie delikatny wiatr, który tylko dodawał uroku tym chwilom...
Miałam tyle planów na wczorajszy dzień, maiłam zrobić tak dużo... przecież wiosna, to nowy rozdział, to przede wszystkim porządki, które każdy z nas lubi ( czyt. musi ) robić, bo wprowadzają nas w kolejny, lepszy etap roku... Niestety na planach się skończyło! O 12.00 poczułam się tak zmęczona, że stwierdziłam, iż uratować mnie może tylko krótka drzemka i... spałam 3,5 godz!!! Aż mi było głupio przed samą sobą :( Jedynym wytłumaczeniem tej sytuacji jest dla mnie ogrom tlenu, jaki udało mi się wprowadzić od rana do organizmu (trochę to naciągane, ale zawsze...)


 Wiosna nieodzownie kojarzy mi się z szafirkami, tulipanami i narcyzami. Jednak mojemu sercu najbliżej do szafirowych, maleńkich i jakże słodkich kwiatuszków, które w gromadzie tworzą tak urokliwą scenerię, że nie jestem w stanie opisać swojego zachwytu ;) Od jakiegoś czasu szukałam cebulek - niestety nie było w żadnym sklepie, do którego zaglądam. Kupiłam więc na Allegro 40 cebul i czekam - mają zostać wysłane jutro - tak więc będzie morze szafirków...


Po mojej "krótkiej" drzemce postanowiłam wyruszyć na łowy... Trzeba zacząć tworzyć balkonowe królestwo kwiatowe ;) Kupiłam ziemię, zioła i inne nasionka do posiania, cebule i kłącza... oj, będzie się działo! Uwielbiam patrzeć jak z ziemi nieśmiało zaczynają się wydostawać maleństwa, które po pewnym czasie stają się pięknymi, dorodnymi roślinami - to jest niesamowite!
Szalejąc między półkami w Leroy Merlin i wybierając nasionka - "kątem" oka dojrzałam kilka doniczek z białymi szafirkami - i tak oto stoją sobie dumnie i radują mnie swoją obecnością ;)


Życząc Wam miłej, WIOSENNEJ niedzieli,
pozdrawiam cieplutko,

amaggie

środa, 14 marca 2012

Miły dzionek i lekka kolacyjka ;)

Miałam dzisiaj bardzo miły dzień, pogoda piękna, humorek dopisywał :)
Po pracy wpadłam do sklepu i kupiłam... wszystko, co potrzebne żeby zrobić
przepyszną i lekką kolacyjkę.




! ! ! S M A C Z N E G O ! ! !

niedziela, 11 marca 2012

Herbata - moja miłość, czyli... time for afternoon tea

Herbata – każdy z nas bardzo dobrze ją zna i zapewne rozpoznaje jej niezapomniany smak. Dokładnie nie wiadomo, skąd herbata tak naprawdę pochodzi, jednak za jej ojczyznę uznaje się Chiny.
* * * * * * * * * *
Jestem typową "herbaciarą"... Oczywiście, nie pogardzę dobrą kawką, ale bez herbaty nie potrafię żyć! Szczególnie uwielbiane są przeze mnie herbaty liściaste. Jeśli tylko nadarza się okazja - próbuję każdej nowej ;) I... im bardziej "wykręcona" - tym ciekawiej!!! Ostatnio miałam okazję pić herbatę o smaku POPCORNU !?!?! - nie była zła ;) ale fanką tego smaku chyba nie zostanę...
 
 
S P O S O B Y    P A R Z E N I A    H E R B A T Y:
 
Czarna herbata 
Czarną herbatę powinno się zalewać wrzącą wodą (100 °C). Najczęstszym błędem popełnianym podczas przyrządzania czarnej herbaty jest użycie wody o zbyt niskiej temperaturze. Herbatę powinno się zaparzać trzy do pięciu minut, po tym czasie zaczyna się uwalniać tanina, która neutralizuje pobudzające działanie teofiliny i kofeiny, dodatkowo herbata staje się gorzka.
Zielona herbata 
Herbatę zieloną należy zalewać wodą o temperaturze od 60 °C do 80 °C w zależności od rodzaju herbaty. Parzyć należy do trzech minut, aby herbata nie nabrała gorzkiego posmaku. Te same liście można parzyć nawet do 3 razy, a najwartościowszym naparem jest zazwyczaj drugi. Pierwszy często jest wylewany.
Biała herbata 
Tę wykwintną herbatę parzyć można trzykrotnie w temperaturze 85 °C. Należy ją parzyć ok. 5-7 min., wtedy biała herbata zachowuje najlepsze wartości smakowe.
Żółta herbata 
Żółtą herbatę podobnie jak białą można zaparzać wielokrotnie, wszystko zależy od preferencji smakowych przygotowującego. Kolejne parzenia powinny trwać dłużej niż pierwsze. Pierwsze parzenie może trwać od 1 do 3 minut. Temperatura powinna wynosić ok. 80 °C.
Ulung 
Herbatę półfermentowaną typu ulung (czarny smok) parzy się w temperaturze 90 °C przez 3-4 minuty. Jako że można ją parzyć nawet do czterech razy, to trzeci i czwarty napar można zostawić nawet na około 5-6 minut aby "wycisnąć" z nich cały aromat. Uwaga, herbata typu ulung nie jest w żaden sposób rozdrabniana, są to po prostu całe ususzone i zrolowane liście. Dlatego właśnie, aby oddała cały swój aromat, powinna być parzona w dużych dzbankach, aby liście mogły się rozwinąć.
Pu-Erh 
czyli herbata czerwona. Parzenie trwa 3 minuty i odbywa się w temperaturze 90–100 °C. Parzenie Pu-Erh odbywać się może wielokrotnie, bo herbata ta w każdym kolejnym parzeniu oddaje do naparu inne dobroczynne substancje
Miłego popołudnia Wam życzę,
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...